20 grudnia 2016

Śledził złodzieja swojego telefonu

Czy śledziłbyś swój smartfon, gdyby ktoś ci go ukradł? Anthony van der Meer tak zrobił i nakręcił o tym film - Find my phone (Znajdź mój telefon)

Wkrótce będzie dość głośno o pewnym studencie z Holandii (Anthony van der Meer), który celowo pozwolił sobie ukraść smartfon. Po co i dlaczego? Otóż powód jest dość interesujący. Postanowił on śledzić złodzieja za pomocą swojego telefonu. Oczywiście nie było to tak proste jak mogłoby się wydawać, bo chociaż niby większość antywirusów i aplikacji przeciw złodziejom posiada funkcje lokalizacji urządzenia, czy możliwość robienia zdjęć lub filmów to jednak takie aplikacje da się usunąć - wystarczy wyjąć kartę i zresetować smartfon do ustawień fabrycznych. Ale jak się okazało jest też i na to sposób. Co prawda nie idealny, ale okazał się być wystarczająco dobry, żeby takiego gagatka namierzyć i śledzić.
Anthony van der Meer skorzystał z aplikacji Cerberus. Aplikacja została zamieszczona jako jeden z elementów systemu. Tym to sposobem aplikacja pozostawała aktywna, nawet jeśli złodziej skasowałby dane z pamięci smartfonu.

Przyznam i zapewne wielu ludzi się ze mną zgodzi, że utrata smartfonu jest dość dotkliwą stratą. Zgadzam się z autorem filmu, że to nawet nie z powodu wartości samego aparatu, ale rzeczy i informacji jakie znajdują się w smartfonach. Zdjęcia, kontakty, dostęp do skrzynki mailowej ...czasem nawet karty płatniczej. Tymczasem w Polsce jest rocznie kradzionych kilkaset tysięcy telefonów rocznie. Zakładając w takim razie minimalnie 200 000 rocznie, to daje nam więcej niż 500 dziennie. Wynika z tego, że tyle jest średnio kradzionych telefonów w naszym kraju każdego dnia. Szokujące statystyki, prawda?

...no ale nie ma co się rozpisywać. Film jaki zrobił warto zobaczyć, bo autor prezentuje zdjęcia, filmy i opis lokalizacji swojego skradzionego smartfonu.

Find my phone (Znajdź mój telefon) autor: Anthony van der Meer


ps.
Gdyby ktoś kiedyś chciał na ten przykład, sprawdzić, czy ma "swój" telefon to może zerknąć na stronę - KradzionyTelefon


13 grudnia 2016

Niebezpieczne gry komputerowe

Niebezpieczne gry koputerowe - źrudło: Instagram g4ll4is
Gry komputerowe szerzą się na świecie z prędkością światła. Można tak powiedzieć z pełną premedytacją, ponieważ najlepsi gracze zwracają sporą uwagę na jakość łącza na którym grają. Prędkość w tych grach ma zdecydowane znaczenie i wie o tym każdy gracz. Podobnie jak jakość sprzętu ...itd itp. Gry komputerowe, czy inaczej mówiąc eSport - staje się kolejną bardzo prężnie rozwijającą się gałęzią przemysłu. Stymulującą sprzedaż sprzętu komputerowego, sprzyjającą rozwoju sieci jak i oprogramowania. Zarabia na tym cały szereg firm, choć same gry komputerowe potrafią być stworzone przez jedną osobę. Co najgorsze są wyjątkowo uzależniające... i jak łatwo się domyślić przynoszą spore dochody. Znane są przypadki nagłego wzbogacenia autorów jakiejś „śmiesznej gierki” w miesiąc o kilkanaście milionów dolarów. Wystarczy sprawdzić w sklepach, jak wiele gier obecnie jest wprowadzanych na rynek. Jestem przekonany, że zanim zdążysz przeczytać ten artykuł do końca, to samo Google App store odnotuje zarejestrowanie minimum pięciu gier na telefon. Oczywiście, że im trudniejsza tym lepiej, im bardziej „krwista” tym droższa. Można by pomyśleć - genialny interes. Jeden zarabia, drugi się cieszy, że gra. Można nawet przeczytać, że granie w gry komputerowe, może wspierać walkę z depresją...
Flappy bird - scena z gry - ekran końcowy
Jednak w tej branży zdarzają się też tragiczne przypadki i wcale nie jest tak wspaniale, „jak to malują”. Mało kto wie, lub pamięta o śmierci twórcy słynnej na smartfony grze „Flappy Bird”. Usunął grę z App store, i chwilę później strzelił sobie w głowę, a obecnie dostępna jest wersja 3D tej samej gry. Tak tylko odrobinę, jestem ciekaw, czy jej twórcy też dostają najróżniejsze dziwne listy, włącznie z pogróżkami. Proszę mi jednak wierzyć, że nie jest to jakiś odizolowany przypadek. Choć trudno się temu dziwić. Świat gier komputerowych, zarówno w wirtualnym jak i realnym świecie, jest przesycony przemocą i bazujący na współzawodnictwie. W sieci można znaleźć artykuły pod tytułem „The top 10 deaths cased by video games(tł.: 10 najważniejszych śmierci spowodowanych grami wideo”), gdzie na miejscu pierwszym znajdujemy historię niejakiego Devina Moora, nie tego gracza futbolowego, co to teraz jest agentem, ale tego który miał obsesję na punkcie gry GTA. Zastrzelił trzech policjantów bronią odebraną jednemu z nich, po czym ukradł ich radiowóz. Kiedy został schwytany, powiedział rzekomo: „Life's like a video game. You've got to die sometime” (tł,: Życie jest jak gra wideo. Kiedyś musisz umrzeć.) Choć moim zdaniem to nie jest najgorszy z przypadków opisanych w tym artykule. Poniżej animacja z GTA właśnie, z „jatką" podobną do opisanej powyżej.
Scena z gry GTA - żródło: abload.deAnimacja z abload.de

Pamiętam, że grając nawiązałem dość niespotykane znajomości z ludźmi w różnym wieku i z różnych stron świata. Poznawałem ich podobnie jak poznaje się współpracowników, znajomych lub z czasem przyjaciół. Powoli i sukcesywnie z tą różnicą, że podczas gry mogłem wywnioskować ich wiek i ewentualnie poziom intelektualny. Kiedy zaczynałem granie. Było to w czasach gdy powstał Wolfenstein... bardzo dawno temu, każdy starał się grać anonimowo. Wszelkie informacje jakie udostępniali gracze na swój własny temat, pozostawały oczywiście pod dość sporym znakiem zapytania. Dziś wygląda to inaczej, bo ludzie grający często spotykają się na różnego rodzaju zlotach, zjazdach, wystawach, zawodach. Jednak już wówczas każdy z nas wiedział że, graczy łączy kilka wspólnych cech, a zwłaszcza jedna... zamiłowanie do grania. Spędzania czasu na grze i współzawodnictwie, zabawie na podwórku – w komputerze. Szybko zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo jest to wciągające. Choć początkowo interesującym jest to jak wielu najróżniejszych rzeczy trzeba się nauczyć, żeby dobrze strzelać w „śmiesznej gierce”. Spędzanie każdej wolnej chwili na graniu, trudno nie nazwać uzależnieniem, wbrew temu co można czasem usłyszeć, że to tylko nawyk, dość łatwy do opanowania. Łatwy do opanowania, a i owszem. Ale czy tylko nawyk? Każdy gracz sam sobie odpowiada na to pytanie, choć z drugiej strony, co mają powiedzieć ludzie zarabiający na graniu?
Nawiasem mówiąc, często grą jest strzelanie do wirtualnych postaci prawdziwych ludzi, lub też mniej krwawa jatka polegająca na wojowaniu oddziałami (...hmm). Właśnie w ten sposób niektórzy gracze, spędzają codziennie godziny przed ekranem... z tą różnicą, że oni nie płacą za grę, ale to im płacą za to, żeby grali, albo pilnowali tego jak inni grają. Jestem jednak pewien, że fakt iż gra może przynieść dochód graczowi, jest jasny dla każdego gracza Mincraft, podobnie jak WOTa, Ghost Recon, czy wkrótce zamykanego Battlefield Play4Free, albo innych gier dostępnych online, a jest ich bardzo dużo. Pominę zatem szczegóły tej kwestii. Zwłaszcza, że to nie o tym teraz piszę. Poniżej zdjęcie z Międzynarodowych zawodów w grę Dota2, gdzie widać jak wielu zebra się graczy, żeby na żywo oglądać rozgrywki finałowe.
Międzynarodowe zawody w grę Dota2 (2014 rok); zdjęcie: wikipedia Międzynarodowe zawody w grę Dota2

Dziś większość z nas gra w jakaś tam grę komputerową, jeśli nie stale to „z rzadka”. W końcu żyjemy w czasach, kiedy to science-fiction przeczytane w podstawówce staje się faktem. Wielu z nas ma kieszonkowy komputer. Dla uzależnionych od grania powstają koła wsparcia anonimowych graczy komputerowych. Taki odpowiednik AA tyle, że nie dla alkoholików, ale dla graczy. Jedno z pierwszych założyła matka chłopaka, który „graniem” zniszczył sobie życie, i na końcu popełnił samobójstwo. Tu można przeczytać wywiad z panią Elizabeth Woolley (jęz.ang.), w którym przytacza podobne do swojego przypadki. Jak się okazuje samobójstwa wśród graczy są bardzo powszechne. ...nie wiedzieliście? Aha... no tak, bo zapomniałem wspomnieć o pewnej ciekawostce, że jest to jeden z obecnych tematów tabu. Takie sprawy delikatnie zamiatane miotełką pod dywan. W stylu – „o tym się nie mówi”. Zresztą wcale się temu nie dziwię, skoro gry komputerowe mają stać się „nowym przemysłem”, dać szansę na pracę dla wielu bezrobotnych, to komu będzie zależało na nagłaśnianiu tego rodzaju przypadków. Zwłaszcza, że przecież firmy sprzedające gry komputerowe płacą za reklamy na stronach internetowych i w gazetach, czy nie tak właśnie jest?
Jak zatem widać biznes gier komputerowych jest dość skomplikowany i chyba najbliższym mu jest hazard, ale przyglądając się wizji przyszłości przedstawionej przez producentów COD (Call of Duty: Black Ops) ...muszę przyznać, że jest to branża, która jak wspomniałem niesie ze sobą pewne zmiany, ma swoje plusy i minusy, ale są dziedziny nauki, które mogą zmienić nasz świat drastycznie, wręcz nieodwracalnie. Jak mówi pierwsze zdanie w poniższym nagraniu: „Mankind's greatest mistake will be its inability to control the technology it has created.” (tł.: Największym błędem ludzkości będzie niezdolność do kontrolowania stworzonej technologii).
Call of Duty Black Ops 3 “Embers”

Call of Duty Black Ops 3 “Embers” from Elastic on Vimeo.

3 grudnia 2016

Czy on/ona cię zdradza? Sprawdź to...

Zdrada nie zaczyna się od tego, że się z kimś prześpisz. Czy on/ona cię zdradza? Sprawdź to...

Każdemu kto jest w związku z pewnością zdarzyło się zastanawiać, czy ta druga strona jest nam wierna, czy to właściwy wybór. Będąc w związku staramy się, aby był on jak najbardziej wyjątkowy i uczciwy. Nikt przecież nikogo nie zmusza do oszukiwania, a jednak tak się dzieje. Jakie mechanizmy popychają nas do zdrady, albo też do tego, że zostajemy zdradzeni? Otóż jak się okazuje zdrada to nie tylko przespanie się z kimś, to nie tylko flirty i romanse. Proces zdrady zaczyna się znacznie wcześniej i możemy się przed nim uchronić. Możemy dostrzec symptomy bycia zdradzanym i uchronić się przed tym.
Do najłatwiej zauważalnych symptomów zdrady należą odrzucane połączenia i zignorowane smsy. Dokładnie tak łatwo można dostrzec, że ktoś nas oszukuje. Wystarczy sprawdzić, czy nasza druga połówka odbiera telefony, czy oddzwania, czy odpisuje na wiadomości, czy też może przypadkiem wręcz odwrotnie ...ma nas głęboko gdzieś. Przecież będąc w związku powinno nam zależeć na kontakcie z ukochaną, czy ukochanym. Oczywiście nie mam tu na myśli setek telefonów i sms'ów dziennie, ale normalne kontakty. Rzecz jasna, są i przypadki kiedy właśnie ta druga strona nie ma możliwości odebrania telefonu i nie trzeba od razu robić z tego wielkiej afery, ale jeśli ukochany, czy ukochana regularnie do nas nie oddzwaniają to musicie przyznać, że jest to sygnał alarmowy i warto na to zwrócić uwagę.
Anulowane spotkania i brak reakcji na telefony i smsy to oznaka, że coś jest nie tak, jak być powinno. ...ale czy to od razu oznacza, że jesteśmy zdradzani?
Drugą oznaką, że coś w waszym związku jest nie tak, jak być powinno jest anulowanie spotkań, zaplanowanych wyjść, czy randek. Jeśli wasz związek jest stosunkowo krótki to takie ciągłe przesuwanie spotkań, randek, czy wspólnych wyjść powinno już was zaalarmować. Trzeba jednak w tym zachować pewien umiar, bo przecież każdemu z nas zdarza się, że coś nam wypadnie, albo się przydarzy. Jednak kiedy każda randka jest odsuwana na później to oznaczać może tylko jedno. Inaczej może wyglądać to w związkach z dłuższym stażem, bo wówczas jednak mimo wszystko zalecałbym wykazanie się przynajmniej umiarkowaną cierpliwością i zrozumieniem w kwestii zmian terminów jakichś wyjść. Ale to akurat każdy musi indywidualnie rozpatrzyć, czy wasz partner, partnerka odsuwa jakieś wspólne wyjścia do kina, teatru, czy też kolacje we dwoje tylko dlatego, że ma mnóstwo pracy, czy innych zajęć, czy też dlatego, że się po prostu nudzi w waszym towarzystwie.
Następnym z kolei symptomem swego rodzaju toksyczności w związku jest niedotrzymywanie złożonych obietnic. Przecież normalną rzeczą jest dążenie do tego, aby dotrzymywać obietnic, które składa się partnerowi. Ale, kiedy tak się nie dzieje, to już powinno zaalarmować o złym stanie waszego związku. ...i może wystarczy tylko częściej przypominać o złożonych obietnicach, choć czy to ma sens. Sami zresztą się zastanówcie, bo ten przypadek akurat nie wymaga specjalnych wyjaśnień. Skoro partnerowi nie zależy na tym, aby pamiętać o tym co wam obiecał, to w takim razie w jakim stopniu jej, albo jemu na was zależy? No właśnie...
Kolejnym z „objawów” na które należy zwrócić uwagę jest budowanie planów na przyszłość, lub mówiąc dokładniej ich brak. Przecież będąc w związku raczej myślicie o tym, żeby stworzyć rodzinę, albo po prostu spędzić resztę życia razem. Zatem normalne jest, że planując swoją przyszłość będziecie zainteresowani tym co na ten temat myśli druga strona. Będziecie chcieć planować swoją przyszłość wspólnie. Jeśli jednak ukochany lub ukochana mają całkiem inne plany na przyszłość od waszych, lub też nie są zainteresowani waszymi planami to coś jest na rzeczy. Choć muszę przyznać, że w tej kwestii to sporo też zależy od was samych, bo są przecież i takie związki, gdzie jedna ze stron podejmuje większość decyzji, a druga tylko się im poddaje. ...ale cóż, co kto woli i lubi, bo przecież każdy z nas jest inny.
Ostatnim z przejawów tego, że wasza druga połowowa niekoniecznie jest tą osobą o której marzyliście jest dbanie o wasz związek. To jest obowiązek, który powinien należeć do tych najbardziej z przyjemnych do realizowania i przede wszystkim powinien należeć do obu ze stron. Jeśli jednak to zawsze wy staracie się o miłą atmosferę, o przygotowanie romantycznej kolacji, o to aby spędzić trochę czasu we dwoje to może powinniście zacząć się martwić? Choć z doświadczenia wiem, że tyle ile jest ludzi na ziemi tyle też jest najróżniejszych związków i każdy z nich rządzi się swoimi prawami. Przecież są i takie związki, gdzie to właśnie zawsze ona robi pewne rzeczy i obu stronom bardzo to odpowiada. Ale wiem też, że nawet takie związki potrzebują od czasu do czasu pewnych zmian, aby mogły prawidłowo funkcjonować i dawać radość obu stronom.
Każdy związek jest inny i trzeba go rozpatrywać indywidualnie i nikt nie zrobi tego lepiej od ciebie.
Ale są i takie przypadki związków, gdzie jedna ze stron daje z siebie wszystko, a druga tylko z tego korzysta. Kiedy to jeden z partnerów buduje tę intymną relację, cały związek, a drugi tylko wtedy kiedy sobie o tym przypomni, albo i wcale tego nie robi. Są takie osoby które tylko od czasu do czasu reagują na telefony i wiadomości, przygotowują romantyczną kolację, albo planują przyszłość, a ich partnerom wcale to nie przeszkadza, albo wręcz przeciwnie bardzo im to odpowiada. Dlatego też, trudno jest określić całkiem jednoznacznie który ze związków jest prawidłowy, a w którym można dostrzec pierwsze cechy toksyczności, i przyszłej zdrady. Mechanizmy bycia zdradzanym i zdradzania są dość skomplikowane i często wynikają z najróżniejszych problemów osobistych pojedynczych osób. ...a czasem bywa i tak, że ktoś kto był całkiem nieodpowiednim partnerem dla jednej osoby, będzie idealnym dla drugiej. Może wynikać to z tego, że każdy z nas ma swoje własne problemy, swoje własne ograniczenia i granice wytrzymałości. Czy jednak oznacza to, że trzeba takie związki przerywać? Nie, bo każdy z nas potrzebuje czegoś innego i oczekuje też czegoś innego od swojej ukochanej, czy ukochanego. To dzięki temu świat jest tak interesujący i wielobarwny, że każdy z nas myśli po swojemu. Jednak jeśli zauważacie w swoim związku którąś z tych wymienionych powyżej cech i jesteście zdania, że wam ona nie odpowiada, to może jednak warto zastanowić się nad słusznością bycia w takim związku? Może warto też zastanowić się dlaczego właśnie w taki związek się uwikłaliście? Czy warto być z kimś tylko dla tego, że boicie się być sami?